Wreszcie skończyłem następny rozdział... :)
Przepraszam Was, że tak długo, ale miałem mały wypadek i prawa ręka nie jest zbyt sprawna :/
Myślałem, że wreszcie dostanę to upragnione 5 komentarzy, ale niestety nie... :(
Może ten wypadek to znak, żeby dalej nie pisać...
Coś nie pozwalało mi usiedzieć spokojnie w miejscu. Każdy kto stanie mi na drodze, pożałuje tego. Pokaże tym cholernym demonom.
Popatrzyłam na leżący po drugiej stronie pokoju wózek. Do głowy instynktownie wpadła mi myśl rodem z filmu fantasy. Skupiłam na nim całą swoją uwagę, podniosłam rękę do góry i jednym ruchem przyciągnęłam wózek do siebie. Podparłam się ramionami i podniosłam tułów do góry. Byłam taka słaba, że nie mogłam usiedzieć. Czułam, że upadam z powrotem na poduszkę. Muszę to dla nich zrobić ! Zacisnęłam zęby, a w mojej głowie znów rozbrzmiewało słowo zemsta. Moje ciało stało się dziwnie lekkie i bez problemu przedostałam się na leżący obok wózek. Nie miałam siły pchać całego swojego ciężaru rękami.
Zza drzwi usłyszałam znajomy głos, a raczej cichy śmiech. Czułam jak wzbiera we mnie nienawiść. Nie myślałam o niczym. Wózek zaczął jechać sam. Jednym, malutkim skinięciem dłoni, po prostu wyrwałam drzwi z futryny i wyburzyłam kawałek ściany wokół nich. Zauważyłam czarną postać, a właściwie tylko skrawek jej szaty. Wyjechałam na korytarz. Demon był już prawie na drugim jego końcu. Nagle stanął. Odwrócił się w moją stronę i patrzył prosto na mnie, robiąc wredną minę. Cała się trzęsłam. Czułam, że za chwilę zniknie, że znów stracę kolejną szansę. Zaczęłam krzyczeć i jechać w jego stronę. Szafki otwierały się. Ze ścian odlatywała farba. Światło migało, a z kontaktów wychodziły wiązki prądu. Wszystko wokół mnie wirowało. Popatrzyłam na demona i ścisnęłam mocno dłoń. I nic. Popatrzył prosto w moje oczy... i ten wyraz jego twarzy... sparaliżowało mnie. Stałam jak zamurowana. Zaczął zbliżać się w moją stronę. Śmiał się ze mnie i to coraz głośniej. Czułam coraz większy strach. Hałas cichł. Byłam tylko ja i on - wlepiający we mnie swoje ogromne ślepia. Śmiech nagle ustał. Jego mina przyprawiła mnie o dreszcz. Poczułam że coś ściska mnie w gardle. Uścisk był coraz mocniejszy. Zaczęłam się dusić. Czułam, że nie mogę nic zrobić. Na każdy możliwy sposób próbowałam uwolnić się ze śmiertelnego ucisku. Nie mogłam już dalej. Z każdą próbą oddechu, czułam że powoli ulatuje ze mnie życie. Zobaczyłam światło. Światło, które powoli zaczęło oświetlać korytarz. Zza ściany wyłoniła się biała postać.
- Zostaw ją ! - dał się słyszeć delikatny, ale wrogo brzmiący, znajomy głos
Demon odwrócił się w jego stronę. Poczułam ulgę. Próbowałam normalnie oddychać, ale dławiłam się każdym oddechem. W końcu złapałam powietrze i spojrzałam przed siebie. Widziałam tylko biel w której rysowała się męska postać. Jednym ruchem dłoni zmiotła czarnego demona i podbiegła do mnie. Nie widziałam twarzy, ale ten głos.... wydawał się taki znajomy.
- Podaj mi rękę Pola ! Szybko ! - skierował do mnie, a ja resztkami sił podniosłam ją do góry.
Mocno chwycił mnie za nią i poczułam, jak cała energia ze mnie upływa. Upływała przez rękę i kumulowała się w "naszym objęciu". Zauważyłam maleńkie jak ziarnko piasku światełko. Było oślepiająco jasne. Nagle światło rozbłysło i rozjaśniło cały korytarz. Z ogromną siłą uderzyło w leżącego obok ściany demona. I to dziwne, towarzyszące temu uczucie. Ciepło, a zarazem zimno, radość, ale i smutek... "Uczucia" które między złączonymi dłońmi, przemieniały się w bijącą ogromnym blaskiem, falę energii. Uderzała ona w demona, który rzucał się we wszystkie strony. Światło było coraz jaśniejsze, aż w końcu rozbłysło tak, że przez jego silny niebieski blask, przez chwilę nic nie widziałam. Demon zaczął wrzeszczeć, aż w końcu ucichł... Usłyszałam znowu ten głupi śmiech. Nagle, przerwał go przerażający huk. Blask powoli ustawał. Na podłodze leżał czarny, szkaradny płaszcz. Jak za powiewem delikatnego wiatru, poruszył się i wyleciała z niego smuga ciemnoszarego dymu. Przeleciała obok nas i wyleciał przez dziurę po oknie. Wzleciała gdzieś w górę i zniknęła mi z oczu.
Niebo zakrywały ciemne, kłębiaste chmury. Zaczął wiać silny, złowrogi wiatr. Zrobiło mi się dziwnie zimno. Zobaczyłam jeszcze jeden rozbłysk i błyskawice. I wszystko jak gdyby nigdy nic, ustało. Wyrwałam się z transu. Znów świeciło słońce. Słychać było krzyki paniki w całym szpitalu.
Poczułam jak opuszcza mnie cała siła. Puściłam jego rękę. Powoli zsuwałam się z wózka. Byłam taka słaba. Uderzyłam o ziemię. Wszystko odmówiło mi posłuszeństwa. Powieki stały się takie ciężkie. Tuż przed moją głową leżał czarny płaszcz. Z wielkim trudem, podsunęłam do niego rękę. Dotknęłam go delikatnie końcem palca. A ten rozsypał się na drobne kawałeczki, które unosząc się w powietrzu, spłonęły. Nie mogłam nic zrobić. Byłam całkowicie bezsilna. Życie znów mnie opuszczało. Nie dałam rady... Zamykając powieki, zobaczyłam niewyraźną twarz chłopca.
Rozdział bardzo smutny... przerażająco smutny.... choć jak zwykle bardzo ciekawy :) Nadal pozostaje wiele pytań bez odpowiedzi, więc.... może kontynuacja? ;)
OdpowiedzUsuńDomyślam się, że Pola miała jakieś wizje w agonii, ale nie wiem... mogę się mylić. Może to było tylko.. zasłabnięcie? Chociaż panika lekarzy by wskazywała na coś innego...
Bardzo ciepła i pokrzepiająca jest stała obecność przy niej chłopca Wojtka. Do końca :) To takie bardzo piękne... godne naśladowania. Dla młodzieży i nie tylko... :)
Przerażająca wizja starcia z ciemną postacią. Ale gdzieś tam przez te fragmenty czerni przegranej przebijały błyski zwycięstwa. Tylko że za wysoką cenę. Bardzo wysoką.
dziękuję za komentarze! :D nie spodziewałem się że ktoś jeszcze to będzie chciał czytać :D dlatego też zauważyłem komentarze po pół roku :D dziękuję !
Usuń